Rewolucyjny optymizm – wywiad z Hossamem el-Hamalawim

| 1 września 2012

Z Hossamem el-Hamalawim, egipskim publicystą, fotografem i działaczem Rewolucyjnych Socjalistów, twórcą kultowego bloga 3Arabawy (www.arabawy.org), rozmawia Paweł Michał Bartolik.

Raz po raz słyszymy, że rewolucja w Egipcie przegrała i jest już po wszystkim. Niedawno stwierdziłeś jednak, że jesteś „ekstremalnym optymistą”, gdy mowa o tej rewolucji, i bardzo konsekwentnie podtrzymujesz to stanowisko…

Rzeczywiście, jestem optymistą, gdyż żadna rewolucja na świecie nie znajduje swego rozstrzygnięcia w 18 dni ani w 18 miesięcy. Rewolucja będzie oznaczać kilka lat zwycięstw i porażek. Tym, co cały czas daje mi nadzieję, jest fakt, że utrzymuje się fala strajkowa, stanowiąca jedyną szansę dla rewolucji.

Obecna fala rewolucyjna w świecie arabskim sprzyja wzrostowi walki narodowej Palestyńczyków, co z kolei z wielkim prawdopodobieństwem nadałoby fali rewolucyjnej w świecie arabskim nowego impetu. Najwyraźniej to dwie strony tego samego medalu…

Tak, istnieje wzajemny związek między tym, co regionalne a tym, co lokalne. Trwająca dziś rewolta arabska jest procesem politycznym, który dojrzewał przez ostatnie 10 lat i którego zapalnik stanowiła druga intifada palestyńska. Upadek któregokolwiek z reżimów arabskich, sprzymierzonych ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem, koniec końców umocni walkę Palestyńczyków. To proces dialektyczny.

Jeszcze niedawno rewolucja pozostawała w dominujących dyskursach jedynie ponurym widmem z przeszłości, lecz obecna fala rewolucyjna w świecie arabskim sprawiła, że bardzo trudno już hołdować takim poglądom. Sytuacja ruchów rewolucyjnych i postępowych na świecie jest dziś inna niż zaledwie dwa lata temu…

Tak, jest dzisiaj inna, lecz powtórzę, że mowa jest o procesie, który dojrzewał od 2000 roku, w którym wybuchła intifada palestyńska, stanowiąca zapalnik dla ruchów masowych w sąsiednich krajach arabskich. Ruchy te w wyniku swej ewolucji stały się ruchami antyreżimowymi.

Trzydzieści lat temu także Polska stała się areną potężnej rewolucji „Solidarności”. Jak myślisz, czy obecne wydarzenia w świecie arabskim mogą pomóc w przemyśleniu na nowo i przewartościowaniu tych polskich doświadczeń?

Oczywiście, że istnieją podobieństwa. Ruch pracowniczy miał decydujące znaczenie dla obalenia Mubaraka i ma je dla toczącego się ciągle procesu rewolucyjnego. Jednak, inaczej niż w Polsce, niezależne związki zawodowe w Egipcie są nadal zielone i nie zapuściły takich korzeni w zakładach pracy, jak ich polskie odpowiedniki. Jestem pewien, że niezależne związki zawodowe odegrają większą rolę w przyszłości.

Największe szalbierstwo polityczne i ideologiczne tego stulecia, znane jako „globalna wojna z terroryzmem”, doprowadziło do potężnego wzrostu islamofobii w świecie zachodnim. Czy dziś w ogóle można sobie wyobrazić walkę z tym zjawiskiem oraz sprzeciw wobec interwencji imperialistycznych bez okazania solidarności rewolucji arabskiej?

Socjaliści na Zachodzie powinni być zdecydowani w tej kwestii. Wszelkie formy rasizmu, wymierzone w muzułmanów, należy jednoznacznie potępiać i zwalczać. Niepożądana jest jakakolwiek forma interwencji imperialistycznej w świecie arabskim, chcą jej tylko niewielkie segmenty skorumpowanych przedstawicieli opozycji. Potrzebujemy solidarności ze strony organizacji pozarządowych, grup aktywistów i związków zawodowych. Nie chcemy natomiast żadnej interwencji ze strony któregokolwiek rządu na Zachodzie.

Wielokrotnie mówiłeś o roli strajków pracowniczych w rewolucji i potrzebie budowy rewolucyjnej organizacji robotniczej. Dlaczego jest to tak ważne?

Dopóki fala strajkowa pozostanie zjawiskiem spontanicznym i brak jej będzie koordynacji, nie zdołamy obalić reżimu i doprowadzić do rzeczywistej zmiany. Potrzebujemy organizacji rewolucyjnej, zdolnej związać ze sobą najbardziej bojowe sektory klasy pracowniczej, oraz podobne sektory studentów, we wszystkich prowincjach Egiptu, tak by móc zapewnić autentyczne oddolne przywództwo temu powstaniu. 

Category: Gazeta - wrzesień 2012 - cd.

Comments are closed.